Nietypowy sposób na rozpalanie ognia:
Niniejszy artykuł, traktuje o technice przedstawionej na filmie w którym objaśniam wszystko dokładnie krok po kroku. Artykuł wzbogaciłem tak, aby zawierał elementy których nie zamieściłem w filmie. Nie wszystko bowiem dało się zmieścić ze względu na ramy czasowe.
Przejdźmy zatem do rzeczy:
Główne założenie tej techniki polega na tym, że do rozpalenia ognia używamy bryły lodu wyrzeźbionej na soczewkę, kulę lub jakikolwiek sferyczny kształt. Tak wyrzeźbionej bryły lodu można używać niczym szkła powiększającego. Aby wszystko się udało musimy zadbać o kilka rzeczy:
1) Lód musi być NIESKAZITELNY. Każde pęknięcie, zamglenie lub niedoskonałość niweluje szanse na sukces tej techniki survivalowej do zera.
2) Podpałka (hubka) i rozpałka (w tym przypadku sucha trawa) musi być ekstremalnie sucha. Inaczej temperatura wytworzona przez skupione światło słoneczne, nie będzie w stanie doprowadzić do zapłonu.
3) Musimy dysponować czymś, przez co będziemy tę bryłę trzymać. Jeżeli będziemy próbowali to robić gołymi rękami, oprócz zimna będziemy się też borykać z tym, że soczewka będzie nam się topić i zniekształcać. Zniekształcenia te mogą sprawić że będzie ona bezużyteczna.
Materiały potrzebne do zrealizowania tej techniki są bardzo łatwo dostępne. Potrzebujemy jedynie ostrego narzędzia, suchej trawy/materiału łatwopalnego, hubki oraz lodu.
Najważniejszym elementem w całej układance jest hubka. Pozyskać można ją w sposób różnoraki. Najpopularniejszym jest sproszkowanie oraz wysuszenie huby nadrzewnej. Dużo lepszym materiałem jest czaga – pasożyt najczęściej występujący na brzozie. Jest to tak zwany czyr brzozowy. Wykazuje on większe właściwości łatwopalne. Czyr brzozowy, ukazany na zdjęciu zamieszczonym w wideo, znany jest także pod nazwami takimi jak błyskoporek podkorowy, czarna huba brzozowa, czaga lub guz brzozy (łac. inonotus obliquus). Ma też wiele innych zastosowań w survivalu, jest to jednak tematyka na inne artykuły.
Wyżej wymienione to nie jedyne sposoby na pozyskanie hubki. Chodzi tu głównie o to aby uzyskać jak najbardziej suchy, jak najbardziej rozdrobniony materiał organiczny, tak aby możliwy był jego szybki i łatwy zapłon. Nic nie stoi na przeszkodzie aby sproszkować wewnętrzną stronę suchej kory, lub nawet stare płótno. Dobrze jest również po sproszkowaniu hubki dosuszyć ją na słońcu w dodatniej temperaturze, lub jeśli jest ujemna, można zapakować ją w chłonny materiał np. chusteczkę, świeżą skarpetę, rękawiczkę, a następnie włożyć do kieszeni w kurtce nieprzemakalnej, najlepiej w okolicy klatki piersiowej gdzie jest najcieplej. Po przygotowaniu hubki, pamiętajmy aby trzymać ją w miarę możliwości w szczelnych pojemnikach. Hubka jest higroskopijna i bardzo łatwo łapie ona wilgoć z otoczenia.
Gdy nasza hubka “dojrzewa”, musimy rozejrzeć się za suchą trawą lub jakimkolwiek materiałem, który posłuży nam jako gniazdo na żar. Największe prawdopodobieństwo jego znalezienia mamy na południowych granicach lasu, w miejscach gdzie ziemia jest najlepiej osłonięta od opadów atmosferycznych. Przykładowo mogą to być skupiska świerków, które stanowią naturalne “dachy”. Po zdobyciu takiego materiału formujemy z niego snopek, najlepiej związując jego dwa końce żywym, elastycznym elementem roślinnym. Sznurka w realnej sytuacji staramy się nie używać do tak trywialnych zadań, gdyż w dziczy jest on na wagę złota. Po przygotowaniu gniazda, je także zabezpieczamy przed wilgocią. Nic też nie stoi na przeszkodzie abyśmy je dosuszyli, podobnie jak w przypadku hubki.
Mając te dwie rzeczy możemy już działać. Pora znaleźć lód, który nadaje się do wykonania techniki. Lód musi być idealnie przejrzysty. Każda niedoskonałość drastycznie zmniejsza nasze szanse powodzenia. Z moich doświadczeń wynika, że taki lód ma największe prawdopodobieństwo utworzenia się w wodach płynących przy bardzo niskich temperaturach oraz kiedy tworzy się z tendencją nawarstwiania od brzegu do środka koryta. Wyjątkiem mogą być rejony górskie, gdzie woda stojąca jest klarowna i wolna od zanieczyszczeń. Pamiętamy oczywiście aby minimalizować ryzyko wpadnięcia do wody podczas pozyskiwania lodu.
Nie mając odpowiednich narzędzi do wycinania lodu, możemy zapomnieć o wycięciu bryły jaka nas interesuje od razu. Jedyną metodą jaka nam zostaje to obłupywanie dużych kawałków lodu a następnie po uzyskaniu kawałka o szerokości mniej więcej 30cm, dalsze kształtowanie z użyciem noża bez uderzeń. Ma to na celu zachowanie obszaru bryły jaka nas interesuje, wolnej od jakichkolwiek pęknięć. Teraz przychodzi bardzo ważna kwestia: musimy wyrzeźbić bryłę o kształcie walca. Im większa, tym więcej słońca skupimy na hubce, im mniejsza, tym mniej energii i czasu musimy włożyć aby wykonać soczewkę. Najważniejszym jest znaleźć punkt równowagi między rozmiarem bryły a czasem i kaloriami jakie musimy włożyć aby wystrugać z niej soczewkę. W mojej ocenie jest to około 10-13 cm średnicy i około 6-8 cm wysokości. Takie mniej więcej kształty możemy zaobserwować na filmiku.
Mając walec, przechodzimy do rzeźbienia właściwej soczewki. Dla mnie najwygodniej jest podzielić rzeźbienie na trzy fazy
Pierwsza obejmuje zwykłe struganie nożem walca z jednej strony aby stworzyć pozornie obły kształt. Powstaną nam przy tym krawędzie między płaskimi powierzchniami, po których przejechaliśmy nożem.
Tutaj należy rozpocząć fazę drugą. Obejmuje ona szlifowanie nożem wyżej wymienionych krawędzi, aby je zniwelować. Najlepiej kiedy ostrze noża znajduje się pod kątem prostym do powierzchni bryły.
Kiedy uporamy się z krawędziami, przechodzimy do fazy trzeciej. Gołą ręką wytapiamy wszelkie niedoskonałości używając ciepła ciała staramy się uzyskać jak najgładszą powierzchnię naszej bryły. Drugą stronę walca możemy zostawić płaską lub wykonać również powyższe trzy fazy aby uzyskać soczewkę dwustronnie wypukłą.
Po wykonaniu soczewki należy pamiętać o bardzo ważnej rzeczy: nie wolno narażać jej na gwałtowne zmiany temperatur pod dowolną postacią. Pod wpływem rozszerzalności cieplnej lub innych czynników mogą wystąpić mikropęknięcia, które sprawią że nasza soczewka będzie bezużyteczna. Możliwe że to przesada, ale jakbym miał stosować tę technikę w realnej sytuacji survivalowej, lodu poszukiwałbym w obszarze nasłonecznionym, tak abym nie musiał transportować lodu z cienia na słońce w momencie rozpalania. Pilnujmy tego aż do przesady.
Dobrze, mamy już hubkę, gniazdo i naszą soczewkę – co dalej?
Teraz trzeba połączyć wszystko w całość. W naszym gnieździe robimy lekkie wgłębienie do którego nasypujemy hubkę, następnie chwytamy za soczewkę. Pamiętamy aby była ona dobrze odizolowana od naszej skóry. Najlepiej za pomocą grubej rękawiczki lub dowolnej izolacji improwizowanej. Soczewka nie może się topić od ciepła naszego ciała ani nas mrozić powodując gorszą kontrolę nad nią. Ustawiamy powierzchnię hubki, soczewkę, oraz słońce w jak najdoskonalszej linii prostej. Operujemy soczewką w taki sposób, aby kropka światła na hubce była jak najmniejsza i jak najjaśniejsza. Ręce opieramy o kolana lub uda aby było jak najstabilniej oraz żebyśmy mogli wytrzymać w tej pozycji jak najdłużej. Kluczem jest nie czas naświetlania ale jakość skupienia światła. W momencie kiedy osiągniemy skupienie takie jakie jest wymagane do zapłonu hubki, zacznie się ona dymić już po kilku sekundach.
W tym momencie nie ekscytujmy się. Trzymamy skupione światło na źródle dymu, aż będzie się go wydobywało jak najwięcej. Będziemy mogli także zaobserwować powiększającą się czarną kropkę zwęglonej hubki. Tak podpalona hubka może się tlić nawet do pół godziny. Kiedy po zabraniu soczewki widzimy że hubka tli się samoistnie, rozpoczynamy rozdmuchiwanie. Pierwsze podmuchy powinny być takie, żebyśmy my nawet sami nie czuli przepływu powietrza na ustach. Delikatnie do przesady. Dopiero gdy ilość dymu i żaru się zwiększy, minimalnie zwiększamy siłę. Zwiększamy ją bardzo małymi kroczkami. Dużo lepiej w tym etapie dmuchnąć za słabo niż za mocno. Kontynuujemy aż nasz żar będzie naprawdę duży i pewny. W tym momencie dmuchamy już mocno, tak jakbyśmy chcieli mocniej rozpalić ognisko lub grilla. Po dwóch, trzech takich dmuchnięciach, powinien nam się pojawić płomień.
Teraz jedyne co musimy zrobić, to przerodzić ten płomień w ognisko dokładając gradacyjnie materiałów, lub podkładając płonące gniazdo pod już wcześniej przygotowane ognisko. Jeżeli przygotowaliśmy paliwo dobrej jakości, od tej chwili powinniśmy już mieć ognisko!
Rozpalanie ognia jest to bardzo ważna umiejętność w sztuce przetrwania. Metody i sposoby rozpalania ognia w survivalu naprawę są cięzkie do zliczenia. Ogień jest to jeden z filarów survivalu. Rozpalanie ognia oraz rodzaje i typy ognisk to bardzo ważna wiedza.
Zapraszamy do oglądania pozostałych filmów instruktażowych przedstawiających techniki survivalowe z tej oraz innych dziedzin sztuki przetrwania. Sztuka przetrwania ma to do siebie, że każda wiedza, nawet tylko teoretyczna, może okazać się bezcenna.
Zapraszamy także do uczestnictwa w naszych szkoleniach survivalowych. Szkolenia odbywają się regularnie w Lasach Chojnowskich pod Warszawą (południe), w okolicach uzdrowiska Konstancina-Jeziorny. Szkolenie survivalowe pozwoli Ci przyswoić wiele technik pod okiem doświadczonego instruktora. Taki kurs survivalu bez wątpienia poprawi Twoje bezpieczeństwo w dziczy.