Przejdź do treści
Home / Survival / Łuk ogniowy – poradnik

Łuk ogniowy – poradnik

Rozpalanie ognia za pomocą prymitywnej techniki, jaką jest łuk ogniowy, jest złożone, skomplikowane i po prostu trudne (kiedy się jeszcze tego nie umie). Jednak kiedy już posiądziemy tę umiejętność survivalową, to będziemy w stanie rozpalić ognisko niemal w każdej sytuacji. Nawet bez żadnych narzędzi do rozpalania ognia. Mając łuk ogniowy w naszym arsenale survivalowym, naszym narzędziem do rozpalania ognia jest las. My musimy mieć jedynie nóż survivalowy i sznurek (chyba że jesteśmy bardzo dobrzy z wytwarzania sznurka metodami prymitywnymi). Możemy się również posłużyć sznurówką od buta lub w ostateczności ubraniami pociętymi w paski, które skręcimy w pewnego rodzaju „twór sznurkopodobny”.

UWAGA! Technika ta jest złożona i jej wykonaniu musi towarzyszyć wielka staranność i sumienność. W celu zmaksymalizowania Waszych szans na powodzenie jej wykonania, każdy krok, jaki opisany jest w tym artykule, traktujcie tak naprawdę, jak osobną technikę. Każdy krok musi być wykonany perfekcyjnie. Jeżeli którykolwiek zrobimy „po łebkach” albo „na szybko”, to nasza technika się nie uda i wszystkie pozostałe kroki, które wykonaliśmy starannie, pójdą na marne. Nawet jeżeli uda nam się rozpalić ogień pomimo zaniedbania, to będzie to dużo trudniejsze, zabierze nam dużo więcej czasu, dużo więcej kalorii i nabawi nas dużo więcej stresu – szczególnie w sytuacji survivalowej.

Artykuł ten powstał z myślą o osobach, które próbują nauczyć się techniki łuku ogniowego na własną rękę, ale pomimo prób, im nie wychodzi. Dzieje się to dlatego, że praktycznie każdy poradnik lub film w internecie na ten temat, zawsze pominie jeden albo więcej kluczowych elementów, co spowoduje nam ogromne trudności przy rozpalaniu ognia tą techniką. Sam osobiście, jako autor tego artykułu, przechodziłem dokładnie to samo przed laty. Dopiero po obejrzeniu kilkunastu filmów i przeczytaniu kilkudziesięciu artykułów, dopiero byłem w stanie „połączyć kropki” i w końcu posiadłem tę umiejętność. W tym artykule podejmuję próbę skompilowania CAŁEJ niezbędnej wiedzy tak, abyś mógł realnie pójść z tym artykułem na smartfonie (albo wydrukowanym – pobierz plik pdf: KLIK) do lasu i realnie wykonać tę technikę.

Co to w ogóle jest łuk ogniowy?

Łuk ogniowy jest to prymitywna technika rozpalania ognia używana już od czasów prehistorycznych. Polega ona na obracaniu świdrem na deseczce i poprzez tarcie, wytworzenie pyłu i wysokiej temperatury, która go podpali i stworzy żar, który potem da się rozdmuchać do płomienia. W technice łuku ogniowego obrót świdra jest wywoływany poprzez ruch łuku i cięciwy, w którą świder jest odpowiednio wplątany – tak, że każdy ruch łukiem przód-tył, powoduje obrót świdra.

Najważniejsza sprawa – dobór drewna na deseczkę i świder

W dosłownie nielicznych artykułach i filmach instruktażowych w całym internecie ktokolwiek wspomina o tym arcyważnym aspekcie. Możemy wykonać wszystkie kroki opisane w poniższym artykule perfekcyjnie, ale jeżeli dobierzemy drewno o nieodpowiednich właściwościach, to po prostu nam się nie uda. Spowoduje to dużo frustracji i nerwów, gdyż nie będziemy wiedzieli, co robimy nie tak. Drewno, jakiego użyjemy, musi być drewnem miękkim albo inaczej – drewnem o małej gęstości. Im mniejsza gęstość, tym łatwiej wykonać tę technikę. Gdy staniemy się bieglejsi, będziemy mogli wykorzystywać drewna o nieco większej gęstości, ale kiedy zaczynamy, trzymajmy się zasady – im miększe, tym lepsze. Poniżej prezentujemy tabelę gęstości drewna z pomiarami w kg na metr przestrzenny ułożony (kg/mpu) w wilgotności wysuszonej napowietrznie (25%).

Dlaczego takie właśnie drewno? Drewno o niższej gęstości jest miększe i łatwiej stworzy nam pył podczas tarcia. Również samo tarcie będzie większe, gdyż nasze drewno będzie mniej „śliskie”- będzie bardziej chropowate przez to, że włókna ułożone są rzadziej. Dodatkowo już wytworzony pył będzie miał większe cząsteczki i co za tym idzie więcej przestrzeni pomiędzy nimi. Jest to arcyważne, aby powietrze mogło się dostać pomiędzy cząsteczki pyłu i podtrzymywać żar. Drewno twarde tworzy odwrotną sytuację. Tarcia jest mniej, pył wytwarza się ciężej i miejsca między cząsteczkami jest mniej. Co za tym idzie, doprowadzenie pyłu do temperatury zapłonu jest trudniejsze a jak już się to uda, większe jest prawdopodobieństwo, że żar nam zgaśnie z niedoboru tlenu.

Najlepsza konfiguracja to taka, gdzie deseczka jest trochę bardziej miękka od świdra. Na początek do treningu polecamy trening z deseczką z wierzby (najmniej gęste drewno wg tabeli) oraz świdrem z osiki (o gęstości większej o 86 kg/mpu). Nie każdy oczywiście ma dostęp do tych drzew, tak więc zalecamy trening właśnie na parze drzew, gdzie deseczka jest o te 50-100 kg/mpu miększa od świdra. Starajmy się używać drzew nieprzekraczających 400 kg/mpu, jeżeli mamy taką możliwość. Jak będziemy mieli już wprawę, spokojnie możemy używać tego samego drewna do zarówno deseczki, jak i świdra. Po prostu, gdy dopiero zaczynamy, ta różnica w kg/mpu zwiększy nam lekko szanse sukcesu.

Zwróćcie uwagę na przykład brzozy. Jest ona drewnem twardym w stosunku do potrzeb łuku ogniowego. Aż 440 kg/mpu. Tutaj łatwo o błąd, gdyż jest bardzo dużo informacji w świecie survivalowym o tym, że brzoza jest łatwopalna i doskonała do rozpalania ognia. Jest to prawda, ale tylko wtedy kiedy źródło płomienia już mamy i posługujemy się tylko jej korą. To właśnie w korze znajduje się botulina która podpalona, pali się bardzo dobrze i bardzo dobrze rozprzestrzenia płomień. Jednak znajduje się tylko w korze, której nie używamy przy technice łuku ogniowego, a nawet jakbyśmy jej używali, to jej temperatura zapłonu jest zbyt wysoka, żeby podpalić ją tarciem świdra o deseczkę. Brzoza też jest zbyt twarda, abyśmy mogli się nią efektywnie posłużyć jako początkujący. Spotkaliśmy niejedną osobę, która intuicyjnie „poszła w brzozę” przy próbach łuku ogniowego i napotkała przez to dużo frustracji – dzięki przeczytaniu tego artykułu nie będziesz jedną z nich.

Przygotowanie do wykonania łuku ogniowego

Przed przystąpieniem do techniki, należy upewnić się, że w okolicy są odpowiednie materiały do rozpalenia i prowadzenia ogniska. Na nic nam udany łuk ogniowy, jeżeli w danym miejscu nie mamy czym podtrzymać ogniska. Przed rozpoczęciem należy przygotować ognisko zgodnie ze sztuką oraz zgodnie z zasadami warstw paliwa. Musicie mieć wszystko przygotowane, tak jak jest to opisane w tym artykule: „jak rozpalać ognisko krzesiwem”.

Pozyskanie perfekcyjnego drewna na deseczkę i świder

Deseczka i świder są trzonem i podstawą techniki łuku ogniowego. To właśnie te dwa elementy wytworzą pomiędzy sobą tarcie, które doprowadzi do zapłonu i umożliwienia nam rozpalenia ogniska. Oprócz samego gatunku drewna tak jak opisano powyżej, drewno to musi być w idealnie zbilansowanym stanie. Mianowicie – gałąź, z której pozyskamy deseczkę, jak i gałąź, z której pozyskamy świder, musi być uschnięta na tyle dawno, że zdążyła odparować soki i osuszyć się napowietrznie. Jednocześnie musi być uschnięta na tyle świeżo, że nie zdążyła spróchnieć i zbutwieć. Drewno musi swoim stanem przypominać drewno z desek i kantówek, jakie możemy zakupić w tartakach lub sklepach budowlanych. Dobrym wyznacznikiem jest to, że gałąź już nie ma liści lub igliwia, podczas gdy reszta drzewa je ma, ale kora jest jeszcze na miejscu – nie zdążyła odpaść i jednocześnie ciągle chroni i konserwuje drewno. Ostatecznie sprawdzamy, zestrugując trochę drewna i pukając w nie nożem lub innym kawałkiem suchego drewna. Powinno wydawać odgłos suchej deski. Jeżeli jest zima i nie wiemy która gałąź powinna mieć liście, a która nie, to pozostaje nam tylko odstrugiwanie i opukiwanie drewna. Gałąź, z której będziemy wykonywać deseczkę, powinna być grubości mniej więcej naszego przedramienia. Patyk, z którego wykonamy świder, powinien być grubości mniej więcej naszego kciuka. Z gałęzi na deseczkę pozyskujemy odcinek o mniej więcej długości naszego przedramienia do nadgarstka, a z patyka na świder pozyskujemy odcinek o mniej więcej tej samej długości. Ważne jest, aby odcinek na deseczkę był możliwie prosty. Ekstremalnie ważne jest, aby odcinek na świder był jak najprostszy. Drewno powinno być też możliwie jak najmniej żywiczne i jak najczystsze. Obecność żywicy może powodować opór, zacinanie się przy obracaniu i inne problemy.

Kiedy pozyskamy już drewno, nie wykonujemy jeszcze z niego deseczki i świdra. Te dwie rzeczy wykonujemy, kiedy cała reszta będzie już gotowa. Chodzi tu o to, żeby nie odsłaniać suchego drewna na warunki atmosferyczne na dłużej niż to konieczne. Każda molekuła wody w tym drewnie zmniejsza nasze szanse powodzenia. Przed wykonaniem deseczki i świdra, wykonujemy łuk oraz „rękojeść” do przytrzymywania świdra od góry w trakcie jego obracania.

Przygotowanie łuku

Łuk w technice łuku ogniowego jest to drugi w kolejności, zaraz po aspekcie gęstości drewna, element na którym „wykłada się” wielu adeptów tej techniki. Słysząc łuk, mamy na myśli elastyczny patyk z cięciwą – taki, z którego dałoby się coś wystrzelić. W przypadku techniki survivalowej, jaką jest łuk ogniowy, jest to postrzeganie mylne. Fakt, patyk ma być w kształcie łuku, ale NIE MA być elastyczny jak łuk. Patyk ma być już wygięty na kształt łuku. Opcjonalnie, możemy użyć patyka z rozgałęzieniem tak, aby między jego końcami dało się przeciągnąć cięciwę. Elastyczność patyka powinna być minimalna. Chodzi tutaj o to, że kiedy już napniemy między jego końcami cięciwę, wpleciemy w nią świder, to kiedy będziemy poruszać łukiem w przód i tył, to nie chcemy, aby nam się on zginał i poluzowywał cięciwę. Będzie ona wtedy ślizgać się świdrze, przez co nie będzie go obracała. Dodatkowo będzie bardziej tarła o świder i szybciej się zniszczy (na 99% będziesz potrzebował więcej niż jednej próby rozpalania). Patyk na łuk powinien być z drewna świeżego, aby ograniczyć szansę jego złamania. Kiedy już taki patyk pozyskamy, łączymy oba jego końce za pomocą cięciwy tak, aby była ona napięta, nie miała luzów, ale jednocześnie nie była napięta z całej siły – do tego przejdziemy w dalszej części artykułu.

Przygotowanie „rękojeści” do górnej części świdra

Element bardzo prosty, przez co często zaniedbywany i robiony na szybko. Jednak niestety także wymaga on bardzo dużej uwagi. Jest to jakikolwiek przedmiot, którym możemy przytrzymać górny koniec świdra w miejscu podczas wiercenia. Może być to kawałek drewna, może być to kamień, może być to kawałek wyprofilowanego metalu lub cokolwiek innego przyjdzie nam do głowy. My jednak na potrzeby tego artykułu posłużymy się kawałkiem drewna, gdyż o ten materiał w dziczy najłatwiej. Musimy pozyskać kawałek drewna w takim kształcie, aby wygodnie nam się go trzymało naszą ręką niedominującą. Musi być to drewno żywe i świeże, aby było mokre w środku i oferowało jak najmniej tarcia. Kiedy już taki kawałek drewna znajdziemy, od strony, z której nie będziemy go trzymać, spłaszczamy go. Na środku wypłaszczenia tworzymy dziurkę/wgłębienie, w którym będzie „siedział” górny koniec naszego świdra.

Przygotowanie gniazda rozpałki survivalowej

Ostatnim krokiem przed przygotowaniem właściwej deseczki oraz świdra z materiałów, które zebraliśmy wcześniej, jest przygotowanie gniazda podpałki, które posłuży nam do przekształcenia naszego rozżarzonego pyłu w płomień. Może nim być kępka suchej trawy, suchego mchu, liści, kotków i pąków roślin lub czegokolwiek innego co jest ekstremalnie suche i pali się bardzo łatwo. Kępka powinna być zbita i nie rozpadać się. Można powiązać ją sznurkiem, tkaniną, źdźbłami trawy, podłużnymi plastrami żywej kory lub czymkolwiek co mamy pod ręką. Rozpałki powinno być, tyle że kępkę ledwo będziemy mogli objąć jedną ręką. Kiedy gniazdo rozpałki już wytworzymy, zabezpieczamy je przed deszczem i wilgocią w dowolny sposób. Rozpakujemy ją tuż przed rozpalaniem właściwym. Bonus: warto przygotować sobie jeszcze około połowę więcej – przyda się do opcjonalnej czynności przy wykonywaniu techniki łuku ogniowego lub gdy będziemy potrzebowali drugiej próby samego rozdmuchania żaru do płomienia.

Wykonanie deseczki, na której będzie obracał się nasz świder

Kiedy wszystko, co powyższe mamy już gotowe, nadszedł czas na wytworzenie kluczowych elementów łuku ogniowego. Pierwszym z nich będzie deseczka. Aby ją wykonać, należy wziąć wcześniej pozyskany kawałek drewna i techniką batonowania (zobacz co to na tym filmie: batonowanie i rozpalanie ognia) odrąbujemy jego dwie przeciwstawne strony, aby je wypłaszczyć. Ważne jest, żeby wypłaszczenia były równoległe. Praktycznie nigdy nam się nie uda tak rozbatonować naszego drewna, żeby od razu wyszła z niego dobra deseczka. Praktycznie zawsze będziemy zmuszeni resztę dostrugać lub dorąbać nożem (lub siekierką, jeśli ją mamy), żeby obie strony były płaskie, równoległe i żeby grubość deseczki wynosiła właśnie około tyle, co kciuk u ręki.

Wykonanie świdra

Teraz nadszedł czas, aby nasz wcześniej pozyskany patyk przerobić na świder. Aby to zrobić, musimy ostrugać go z kory, następnie jego grubszy koniec (ten, co był bliżej drzewa/gałęzi, z którego wyrastał) zastrugać na kształt obły a koniec cieńszy zastrugać ostro. Grubszy koniec będzie dotykał deseczki, a cieńszy będzie spoczywał w rękojeści. Chodzi tutaj o to, aby tarcie między grubszym, obło zastruganym końcem patyka a deseczką było większe niż to pomiędzy końcem cieńszym a rękojeścią. Jak wspomniano poprzednio, im więcej tarcia między rękojeścią a górną częścią świdra, tym będzie go mniej w punkcie dolnym. A to tylko zmniejsza nam temperaturę i prawdopodobieństwo sukcesu. Należy pamiętać, aby oba końce świdra były zastrugane jak najbardziej okrągło – żeby świder na całej jego wysokości tworzył jak najdoskonalszy okrąg. Jeżeli to zaniedbamy, będzie się on zacinał i bardzo utrudni nam technikę.

Wykonanie otworu pilotowego w deseczce

Kiedy nasza deseczka i świder są gotowe, nadszedł czas na stworzenie niewielkiego otworu pilotowego w miejscu gdzie docelowo będziemy wiercić na deseczce. Służy on po to, aby nasz świder nie przemieszczał się po naszej deseczce w początkowej fazie wiercenia. Potem już „wywierci” on sobie już swoje miejsce i tylko tam będzie się obracał. Otwór pilotowy powinien się znajdywać mniej więcej cztery palce od końca deseczki i jedną plus jedna trzecia rzeczywistej grubości świdra (133% jego średnicy) od podłużnej krawędzi deseczki. Praktycznie będzie to prawie na środku deseczki z lekką tendencją w kierunku jednej z krawędzi podłużnych. Zrozumiecie konieczność takiego właśnie ułożenia przy wykonywaniu dalszych kroków w dalszej części artykułu. UWAGA! Otwór pilotowy powinien być blisko tego końca deseczki, aby kiedy ją położymy na ziemi i umieścimy obok niego (na dłuższej części deseczki) nogę przeciwległą do ręki dominującej, to otwór pilotowy znajdzie się „od nas”. Czyli oddalony od środka w kierunku krawędzi dalej od nas, a nie bliżej. To też będzie ważne później.

Ostateczne przygotowanie rękojeści do wstępnego wiercenia

Przed wstępnym wierceniem, do wgłębienia naszej rękojeści wkładamy żywe liście, lub jeżeli mamy znajomość roślin, wkładamy elementy rośliny jak najbardziej oleistej. Ubijamy i rozgniatamy tę roślinę w zagłębieniu za pomocą górnej części naszego świdra tak, aby jak najbardziej nawilżyć i nasmarować zarówno wgłębienie, jak i górną część świdra. Chcemy, aby jak najwięcej tarcia odbywało się na styku świdra i deseczki. Im mniej tarcia na styku świdra i „rękojeści”, tym więcej będzie go tam gdzie jest najważniejsze.

Wplecenie świdra w cięciwę łuku

Mając już w pełni przygotowane deseczkę, łuk, świder i rękojeść, możemy przygotować się do wstępnego wiercenia. Aby to zrobić, świder wplatamy w cięciwę łuku w taki sposób, aby drewno łuku było skierowane na zewnątrz, cięciwa do środka i żeby była owinięta wokół świdra w taki sposób, aby część cięciwy, która jest bliżej nas była na górze oplotu, a ta część, która jest od nas dalej, na dole. Będzie to powodowało swego rodzaju balans – łuk będzie siłą rzeczy, poprzez naszą anatomię skierowany pod lekkim kątem jego dalszą częścią do dołu. Za każdym ruchem łuku cięciwa będzie forsowana lekko w dół, a to, że świder mamy umiejscowiony w sposób „grubiej od dołu, cieniej od góry”, będzie przeciwdziałało ześliźnięciu się cięciwy w dół i spadnięcie ze świdra. Jeżeli zrobimy to odwrotnie, to zarówno oplot cięciwy, jak i kształt patyka będzie forsował cięciwę do góry co spowoduje że „podjedzie” nam ona za bardzo do góry i spadnie z drugiej strony lub mocno utrudni technikę. Wyżej wspomniane ułożenie cięciwy można osiągnąć metodą prób i błędów. Dobrym sposobem jest również umieszczenie łuku jednym końcem na ziemi drewnem od siebie, cięciwą do siebie. Po czym wplatanie świdra od prawej strony grubszą częścią skierowaną w lewo. Wplatamy wówczas obracając/okręcając świder zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Tyczy się to praworęcznych. W przypadku leworęcznych wszystko będzie odwrotnie.

Wiercenie wstępne

Kiedy nasza rękojeść i górny koniec świdra jest już nawilżony rozgniecionymi roślinami, a sam świder jest odpowiednio wpleciony w cięciwę naszego łuku, to przyszła pora na wiercenie wstępne. Tutaj bardzo możliwe, że będziemy musieli luzować lub zacieśniać cięciwę, aby była pod idealnym naprężeniem względem wplecionego w nią świdra. Tego niestety w tekście ani na filmie czy na zdjęciach pokazać się nie da. Metodą prób i błędów musimy zrobić tak, aby świder siedział, jak najciaśniej w cięciwie, ale jednocześnie mógł się obracać bez dużego oporu. Nie może też pod żadnym pozorem się po niej ślizgać. Ten balans niestety musicie znaleźć sami. Po to jest właśnie wiercenie wstępne.

Pod miejsce, gdzie mniej więcej będziemy wiercić podkładamy coś płaskiego. Na przykład kawałek kory, papieru, liść, lub cokolwiek innego co będzie mogło stanowić małą tackę. Na tej tacce będziemy gromadzić pył, który nam się wytworzy zarówno podczas wiercenia wstępnego, jak i właściwego rozpalania ognia.

Dolny koniec świdra umieszczamy w otworze pilotowym w deseczce, zagłębienie w rękojeści kładziemy na górny koniec świdra, nogą przeciwległą do dominującej ręki przygniatamy deseczkę do ziemi a ręką dominującą zaczynamy przesuwać łuk przód-tył. Zaczynamy wiercenie. Po niedługim czasie pojawi nam się dym. Kontynuujemy aż zobaczymy że dookoła świdra wytworzył się zebrany pył drewniany a sam otwór pilotowy został rozwiercony do szerokości prawie że samego świdra.

Pozycja ciała: bardzo ważne jest ustawienie się tak, abyśmy mogli w danej pozycji wytrzymać długo oraz efektywnie pracować łukiem i świdrem, jednocześnie przygniatając deseczkę do ziemi oraz rękojeść od góry. Każdy ma nieco inne proporcje ciała i najlepszą pozycję dla siebie musicie znaleźć sami. Ale jest kilka zasad, które powinny być przestrzegane:
– Powinniśmy klęczeć na nodze od strony ręki dominującej
– Stopą nogi przeciwległej do ręki dominującej przygniatać deseczkę
– O piszczel lub kolano tej nogi powinniśmy opierać rękę trzymającą rękojeść, aby była jak najbardziej stabilna.
– Powinniśmy być pochyleni do przodu, aby jak najwięcej ciężaru ciała mogło spocząć na rękojeści przygniatającej świder.
– Od strony ręki dominującej musimy mieć uporządkowane ubranie a sama noga ma być jak najbliżej osi ciała aby nic nie przeszkadzało w ruchach przód-tył naszym łukiem. To samo się tyczy podłoża i ściółki dookoła nas.

UWAGA! Podczas tego wiercenia nie chcemy jeszcze rozpalić ognia. Pojawi się pył, pojawi się dym, ale nie ekscytujemy się, ponieważ to wiercenie ma tylko na celu powiększenie i wyprofilowanie otworu pilotowego pod kolejny krok w tej technice. Ma też na celu przetestowanie naszego naprężenia cięciwy, tego, czy świder jest wystarczająco prosty i się nie blokuje, czy nasza pozycja ciała jest dobra i czy nasza rękojeść spełnia swoje zadanie. To jest właśnie czas na wszystkie poprawki. Jeżeli zauważymy, że cokolwiek idzie nie tak, od razu przerywamy, eliminujemy problemy i kontynuujemy. Cel jest taki, aby pod koniec wiercenia wstępnego wszystko działało idealnie.

Wykonanie wcięcia typu „V” w deseczce i otworze pilotowym

Kiedy zakończyliśmy wiercenie wstępne, na miejscu, gdzie był nasz otwór pilotowy w deseczce, powinniśmy teraz widzieć dużo większy otwór, w kształcie dolnego końca świdra, cały czarny lub mocno brązowy. To jest właśnie nasze miejsce gdzie będziemy wiercić drugi raz aby już realnie uzyskać żar, który wyeaskalujemy do ogniska. Ale zanim do zrobimy, niezbędne jest wykonanie wcięcia typu „V”. Wcięcie typu „V” jest to wycięcie w deseczce pod kątem 30-60 stopni (optymalny kąt to około 45 stopni), którego wierzchołek znajduje się dokładnie w centrum naszego wcześniej wywierconego otworu. Samo wycięcie proste nie wystarczy. Kiedy już wytniemy taki jakby „kawałek tortu” w naszej deseczce, to dodatkowo od spodu musimy wycięcie rozszerzyć – odstrugać drewno z jednej i z drugiej krawędzi, aby stworzyło nam się więcej miejsca. Otwór typu „V” oraz rozstruganie jego dolnej części w „jamę” ma dwie funkcje. Pierwszą jest umożliwienie kontaktu między świdrem i startym pyłem na jak największej powierzchni, aby zmaksymalizować prawdopodobieństwo, że wystarczająco ciepła zostanie przekazane ze świdra do pyłu, aby nastąpił zapłon. Druga funkcja to ułatwienie dostępu tlenu do wytworzonego i potencjalnie rozżarzonego pyłu. Samo rozstruganie na dole wycięcia typu „V” w „jamę” też ma dwie funkcje. Pozwala on na zgromadzenie większej ilości pyłu co potem da nam więcej podpałki która potencjalnie podpali naszą rozpałkę. Zapobiega to również sytuacji, gdzie pył nie ma już gdzie iść i piętrzy się dookoła świdra, ograniczając dostęp tlenu do miejsca najważniejszego – miejsca, w którym świder styka się z pyłem.

Musimy uważać, aby wykonując wcięcie typu „V”, nie zrobić go pod za dużym kątem oraz żeby wierzchołek wcięcia nie był wykonany niecelnie – czyli nie na środku naszego otworu. Jeżeli tak się stanie, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że nasz świder będzie wypadał z otworu podczas wiercenia.

Poniżej trzy zdjęcia pary otworów pilotowych wraz z wcięciami typu “V”. Po lewej jest on wykonany źle. Po prawej – dobrze. Tym z lewej celowo podejmowałem próbę rozpalenia i nie udało mi się mimo starań. Tym z prawej rozpaliłem za pierwszym razem. Zwróćcie uwagę na nieporównywalną powierzchnię jaką gorący świder może się stykać z pyłem.

„Odświeżenie” świdra oraz smarowania w rękojeści plus ponowna regulacja łuku

Kiedy mamy już gotowe wcięcie typu „V”, to zbliżamy się nieuchronnie do chwili prawdy, czyli wiercenia właściwego i naszego sięgnięcia po ogień. Jednak zanim to zrobimy, musimy wykonać jeszcze jedną serię krótkich kroków. Dla tych, co mają już doświadczenie w tej technice, są to kroki opcjonalne – da się ją wykonać wiercąc od razu. Jednak jeżeli dopiero zaczynasz, te kroki traktuj jako obowiązkowe.

Pierwszym z nich jest odświeżenie świdra. Polega ono na tym, aby z dolnej części zeskrobać zwęglone drewno, aby znowu na wierzchu było świeże. Zmniejszy nam to lekko opór na początku wiercenia i zmniejszy szanse komplikacji. UWAGA! Zeskrobujemy jak najmniej drewna, aby świder jak najmniej stracił na średnicy. Również robimy to z ogromną uwagą, aby był jak najbardziej okrągły.

Drugi krok to ponowne zaostrzenie górnego końca świdra. Podczas wiercenia wstępnego na pewno się on stępił (często nawet lekko zwęglił). Chodzi nam o to, aby ponownie wyglądał tak jak nowy. Aby jak najmniej tarcia generował na górze.

Następnie, powtarzamy procedurę „nasmarowania” żywymi roślinami wgłębienia w naszej rękojeści górnej. Wkładamy świeże rośliny i rozgniatamy górną częścią naszego świdra jak tłuczkiem w Moździerzu. Ma to na celu odświeżenie lubrykacji i dalszą minimalizację tarcia.

Na koniec, ponownie dopasowujemy naprężenie cięciwy w naszym łuku. Podczas wiercenia wstępnego na pewno się nam ona poluzuje. Chcemy wystartować z tego samego naprężenia, jakie dopasowaliśmy podczas wiercenia wstępnego – ma być ono perfekcyjnie zbilansowane.

Wiercenie właściwe – rozpalanie ognia metodą łuku ogniowego

Kiedy mamy już to wszystko gotowe, nadszedł czas rozpalania właściwego. W naszym przygotowanym wcześniej gnieździe rozpałki starannie przygotowujemy zagłębienie, do którego wsypiemy nasz rozżarzony pył. Kładziemy ją w takim miejscu abyśmy mogli po nią sięgnąć jednym ruchem ręki. Pamiętacie jak zalecałem przygotować jeszcze trochę materiału w zapasie? Kładziemy go na ziemi i to właśnie na nim będziemy kładli deseczkę i tackę podczas wiercenia. To też nad tym materiałem będziemy przesypywać tlący się pył do gniazda. Rolą tego materiału jest to, że kiedy przez zmęczenie lub błąd nasz materiał nam spadnie, to ciągle mamy szanse uratować technikę i rozdmuchać żar do płomienia. Jeżeli spadnie on na gołą, wilgotną ziemię, szanse te są bardzo znikome. Jeżeli mamy zachowany pył z wiercenia wstępnego, umieszczamy go na naszej tacce, jak najbliżej wcięcia typu „V” na naszej deseczce.

Na naszym zapasowym materiale, który leży na ziemi kładziemy naszą deseczkę, końcem, przy którym jest nasz otwór w stronę naszej ręki dominującej. Naszą nogą niedominującą przygniatamy deseczkę do ziemi trzymając stopę jak najbliżej otworu (chcemy, aby moment siły był jak najmniejszy i nasza deseczka jak najmniej się ruszała wraz z ruchami łuku). Bierzemy nasz łuk i świder i wplatamy go dokładnie tak samo, jak przy wierceniu wstępnym. Teraz naszą ręką niedominującą chwytamy świder i cięciwę łuku, po czym dolny koniec świdra umieszczamy w otworze pilotowym. Ręką dominującą sięgamy po rękojeść i nakładamy ją na górny koniec świdra naszym nasmarowanym wgłębieniem. Teraz zamieniamy rękę dominującą na niedominującą na naszej rękojeści. Ręka dominująca wędruje na bliższy nas koniec łuku. Przybieramy odpowiednią postawę, dokładnie taką jak przy wierceniu wstępnym i rozpoczynamy wiercenie właściwe.

Zaczynamy powoli, maksymalnie oszczędzając energię – przyda nam się ona zaraz. Wiercimy aż pojawią się pierwsze oznaki dymu. Wówczas leciutko przyspieszamy – zobaczymy wtedy początki wytwarzania się i gromadzenia pyłu. Wtedy też dymu będzie się pojawiało coraz więcej. Kontynuujemy aż naszego pyłu nazbiera się tyle, że wypełnił on około 80% wysokości naszego wcięcia typu „V”. Wtedy stopniowo przyspieszamy aż osiągniemy nasz pełny potencjał – wszystko, co jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać. Pamiętając jednak, aby cały czas utrzymywać pozycję – w pewnym momencie będziemy tak zmęczeni, że po prostu puścimy rękojeść, łuk i ogólnie wszystko nam się rozsypie. Jeżeli czujemy, że zaczynamy się trząść i „latać na boki” – zwalniamy nieco. Taką prędkość utrzymujemy najdłużej jak możemy. Jeśli jesteśmy bardzo silni i wytrzymali to przerywamy, kiedy nasz pył zacznie się przesypywać i zbyt mocno piętrzyć przy naszym świdrze. W praktyce jednak jest dużo większa szansa, że przerwiemy ze zmęczenia.

Teraz sztuka polega na odpowiednim przerwaniu wiercenia. Jeżeli się wycieńczymy do zera i po prostu odrzucimy łuk i świder niedbale, to jest duża szansa, że nadruszymy nasz delikatny żar, który nam się potencjalnie uformował i się on po prostu nie utrzyma. Sztuka polega na tym, aby zachować sobie ten 1-2% siły właśnie na szybkie, ale płynne zatrzymanie świdra i wyciągnięcie go szybkim, ale płynnym i pewnym ruchem pod kątem prostym do góry. Minimalizuje to szanse naruszenia i zgaszenia żaru.

Rozpoznawanie czy żar się wytworzył i wstępne utrzymanie go

Kiedy już usunęliśmy i odłożyliśmy nasz łuk i świder, patrzymy się na nasz wytworzony pył i oceniamy czy się od dymi po tym jak już dym z naszego wiercenia się rozwiał. W praktyce, jeżeli 5 do 10 sekund po usunięciu świdra dalej wydobywa się z naszego pyłu leciutki dymek, to najprawdopodobniej mamy żar. W tym momencie BARDZO delikatnie usuwamy deseczkę. Tak, aby jak najmniej naruszyć naszą kupkę pyłu. Oceniamy jeszcze przez około 10 sekund czy dym się utrzymuje. Pod żadnym pozorem nie dmuchamy – możemy jedynie delikatnie wachlować ręką i oceniać czy zwiększa nam to poziom wytwarzanego przez naszą kupkę pyłu dymu, czy nie. Jeżeli dym się utrzymuje lub zwiększa, to na 99% mamy żar – czasami nawet będziemy w stanie go zobaczyć lub zobaczyć, że nasza brązowa kupka robi się coraz bardziej czarna z jednej strony. W tym momencie bierzemy w dłoń nasze gniazdo, bardzo ostrożnie i delikatnie podnosimy naszą tackę z tlącym się pyłkiem i przenosimy ją nad wytworzone wcześniej w gnieździe zagłębienie tak, aby była nad nim jak najniżej. Przechylamy tackę i pukamy w nią palcem, aby nasz tlący się pyłek przesypać do gniazda. Gdy się przesypie, to ponownie odczekujemy chwilę, ponownie leciutko wachlując ręką. Podczas przesypywania struktura pyłu i żaru na pewno się zaburzyła i chcemy, aby żar się z powrotem ustabilizował. Gdy nasz pyłek jest przesypany i cały czas się tli z taką samą lub coraz większą intensywnością, przystępujemy do procedury rozdmuchania żaru w płomień.

Wyeskalowanie żaru do płomienia i ogniska

Trzymając nasze gniazdo rozpałki z tlącym się pyłkiem w środku, zaczynamy bardzo delikatnie dmuchać. Ważne jest, aby dmuchnięcia były jak najdłuższe a przerwy między nimi jak najkrótsze (szybko bierzemy ponowny oddech odwracając głowę w lewo lub w prawo, aby szybkim zaciągnięciem powietrza przypadkiem nie naruszyć, lub nie zgasić żaru, lub nie zadławić się dymem). Wraz z dmuchaniem zauważymy zwiększanie się intensywności dymu i żaru. Stopniowo i powoli zwiększamy intensywność dmuchania i w tym samym czasie delikatnie zacieśniamy materiał naszego gniazda rozpałki dookoła żaru (chcemy, aby jak najwięcej naszego materiału było blisko gorącego żaru). W pewnym momencie zauważymy, że od żaru w naszym pyle zacznie się żarzyć materiał w naszym gnieździe rozpałki. Kontynuujemy zwiększanie intensywności dmuchania aż nasza rozpałka się zajmie i zobaczymy pierwszy płomień. Wtedy ciągle dmuchając i utrzymując płomień, jak najszybciej (ale w dalszym ciągu płynnie) przenosimy ją do wcześniej przygotowanego ogniska (które powinno być zaraz obok) uważając, żeby się nie poparzyć.

Kiedy już przeniesiemy nasze płonące gniazdo do ogniska, warstwami paliwa eskalujemy płomień do pełnoprawnego ogniska survivalowego dokładnie tak jakbyśmy rozpalali ognień krzesiwem, zapalniczką, zapałkami lub innymi sposobami rozpalania ognia.

Gratulacje! Udało się!

Dodatkowe informacje, porady oraz techniki dla zaawansowanych

Dlaczego wcięcie typu „V” powinno być skierowane „od nas”, a nie „do nas”? Pomimo że jest wykonalne wykonanie techniki, kiedy „V” jest wykonane „do nas”, to zdecydowanie zaleca się konfigurację „od nas”. Dlatego, że poprzez naturalne ułożenie naszego ciała, łuk będzie pochylony lekko do dołu i bardziej będzie napierał świdrem do przodu niż do tyłu. To jest dla nas bardzo pomocne, ponieważ każdy dodatkowy newton siły przy naszym wcięciu typu „V” oznacza większe tarcie i większą temperaturę – a co za tym idzie, większą szansę sukcesu.

Dodatkowo umożliwia nam to wykonanie kolejnego tricku dla zaawansowanych. A mianowicie dogniatanie deseczki bosą stopą lub w samej skarpecie i używanie palców u nogi do „zagarniania” deseczki w naszą stronę. Dodatkowo zwiększa to siły działające między świdrem i deseczką w miejscu styku świdra z pyłem – jeszcze bardziej zwiększając tarcie i temperaturę. Gdyby wcięcie typu „V” było skierowane do nas, ten trick byłby niemożliwy.

Podczas wiercenia właściwego, możemy trzymać rękę nie tylko na drewnie naszego łuku, ale również palcem albo dwoma trzymać samą cięciwę. Pozwoli to manipulować jej naprężeniem w trakcie techniki. Jeżeli nasza cięciwa zaczyna się delikatnie ślizgać, zaciskamy palce i zwiększamy naprężenie cięciwy. Jeżeli znowu jest zbyt duży opór, lekko popuszczamy. Często może nam to uratować naszą próbę.

Można też pominąć wykorzystanie tacki i krok przeniesienia żarzącego się pyłu z tacki do gniazda. Da się wiercić bezpośrednio do gniazda trzymając je pod deseczką. Wtedy po prostu wyciągamy świder, zdejmujemy deseczkę, upewniamy się, że żar jest, podnosimy gniazdo i rozdmuchujemy do płomienia. Brzmi to prosto, ale jest to dużo trudniejsze i zwiększa ryzyko problemów. Zalecamy spróbowanie dopiero jak już będziemy mieli kilka rozpaleń na naszym koncie.

Kiedy mamy już nasz żar w gnieździe, zamiast wachlowania ręką, aby zwiększyć dostęp powietrza dla żaru, możemy gniazdem kołysać prawo-lewo. To również spowoduje ruch powietrza i dotleni nam nasz żar.

Metoda treningu: Najbardziej kluczowym krokiem tej techniki jest przeniesienie tlącego się pyłu do gniazda rozpałki i go rozdmuchanie do płomienia. Dobrym pomysłem jest przećwiczenie tego kroku bez konieczności wykonania całej techniki. Aby to zrobić, pozyskujemy hubkę w taki sam sposób, jaki opisaliśmy w naszym artykule: „Jak rozpalić ogień bez zapałek”. Taką hubkę przesypujemy na tackę – ma ona bardzo podobne właściwości co nasz pył. Przygotowujemy również gniazdo podpałki. Następnie, naszą kupkę hubki podpalamy papierosem – rozpalamy go zapalniczką tak jakbyśmy chcieli go palić, przykładamy żar do hubki i lekko się zaciągamy, aby żar zintensyfikować. Nasza hubka też powinna wtedy złapać żar (papieros wtedy najlepiej wyrzucamy). Gdy nasza hubka się żarzy, symuluje to nasz rozżarzony od tarcia pył. W tym momencie ćwiczymy przenoszenie go do gniazda i rozdmuchiwanie go do płomienia.

Możemy też użyć wiertarki, aby obracać świdrem bez zmęczenia i obserwować dokładnie mechanikę wytwarzania się pyłu i żaru – pozwoli nam to przyglądnąć się z bliska i w skupieniu jak to wszystko działa. Żeby to zrobić, wystarczy górny koniec świdra zastrugać na tyle cienko, aby można go było „złapać” miejscem na wiertło w wiertarce.

Podsumowanie

Jak można wywnioskować po długości artykułu, jego złożoności oraz ilości akapitów, technika ta jest skomplikowana i wymaga perfekcyjnego wykonania wielu kroków. Niestety nawet po przeczytaniu tego wyczerpującego artykułu, bez treningu, nie dasz rady wykonać tej techniki w sytuacji potrzeby. Musisz ją przećwiczyć i to niejednokrotnie w warunkach kontrolowanych. Jest to możliwe nauczyć się jej samemu, sam jako autor tego artykułu to zrobiłem. Jednak wymaga to uparcia oraz nieustępliwości i nieuniknione są problemy i frustracje.

Drogą na skróty byłaby nauka tej techniki pod okiem instruktora podczas indywidualnego szkolenia survivalowego poświęconego tylko tej technice. Mimo obecności instruktora nie możemy jednak zagwarantować sukcesu. Możliwe, że będzie konieczne drugie albo i trzecie spotkanie. Jeżeli rozważasz takie rozwiązanie, skontaktuj się z nami.

Zapraszamy!